czwartek, 20 listopada 2014

Czająca się za żółtymi liśćmi pani zima z depresją


Chyba wszyscy, którzy żyją w tym rejonie geograficznym doświadczają w tym okresie tego samego. Ten okres kiedy jeszcze pamiętamy letni luz, ale już czujemy w powietrzu zapach zimy. To, że jest zimno jestem w stanie zaakceptować, dać sobie jakoś z tym radę. Zmienić czapkę, kurtkę, zakładać kalesonki. Ale to co każdego roku najbardziej daje mi się we znaki to ten nastrój. Nie wiem dokładnie do końca czym spowodowany. Może to uczucie nieuchronnego upływu czasu, które zdaje się być z wiekiem coraz bardziej dotkliwe. Jeszcze niedawno wyrzucałem zeschniętego trupa choinki, a teraz zaczynam rozglądać się za prezentami. Nie wierzyłem, kiedy moja mama mówiła mi, że czas przyspiesza im człowiek jest starszy, a teraz czuję to wyraźnie. Piątek zlewa się z kolejnym piątkiem. Pamiętam jeszcze jak czas liczyłem dniami, teraz dni zbiły mi się w tygodnie.
Następnym czynnikiem, który bez wątpienia wpływa na moje samopoczucie jest brak słońca. To nie post-hipisowski wymysł spod znaku New Age. To udowodnione naukowo. Nie bez powodu Finlandia przoduje w mrocznej statystyce ilości samobójstw. Podobno Finowie próbują łagodzić negatywne skutki braku energetyzujących naturalnych promieni dostarczając sztucznych odpowiedników podczas wizyt w solarium. Raz w życiu byłem na solarium właśnie w listopadzie i mogę potwierdzić- to trochę ładuje baterie.
Różnice w natężeniu kontaktu z naszą gwiazdą wyjaśniałyby również łatwe do zauważenia różnice między usposobieniem optymistycznych południowców i dystansem ponurych ludzi z zimnej północy. Chociaż to może zbyt duże uproszczenie. U Polaków dochodzi to tego wiele innych czynników, które razem dają efekt, który możemy podziwiać na naszych ulicach. Patrzymy na siebie spod byka, z nieufnością graniczącą z nieumiejętnie skrywaną wrogością. Kiedyś ku oburzeniu mojego niezmiernie patriotycznego kolegi stwierdziłem, że jednym z największych problemów Polaków jest to, że nie lubią siebie. W skali mikro- indywidualnie sami siebie i w skali makro- Polacy innych Polaków nie znoszą. Bóg, natura i Opatrzność ( niepotrzebne skreślić) mi świadkiem, że jestem winien pierwszego. To na pewno nie pozostaje bez związku z powyższym. Jest sezon na doła.
Ciężko jest nawet z takiego powodu, że kobiety na ulicach zmieniają się w bezkształtne obłoki ortalionu. Każdy heteroseksualny mężczyzna to zauważa i bez wątpienia brakuje nam letnich kobiet- ich uśmiechów, opalonej skóry na odkrytych ramionach, piegów na nosie i letnich sukienek.
Brak słońca.
Starożytni Grecy powtarzali historię Kory i Demeter. Nie wiem czy pamiętacie- Kora ukochana córka Demeter zmuszona była do poślubienia Hadesa i spędzania z nim części roku. Tak Grecy tłumaczyli sobie cykl pór roku. Kora- personifikacja natury umiera raz do roku i raz do roku zmartwychwstaje.
Kiedy Demeter żegnała Korę, która schodziła z Hadesem do jego podziemnego królestwa umarłych to było jej na pewno smutno, ale nie rozpaczała. W końcu wiedziała, że wróci.
Tym samym się pocieszam obserwując tymczasową śmierć przyrody i mroki jak z podziemia, które witają mnie wcześnie rano kiedy wstaję do pracy i żegnają kiedy wracam z niej po południu.
byle do wiosny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz