środa, 10 grudnia 2014

Biały Orzeł reboot (część I)




Jak sobie wyobrażałem mojego Białego Orła kilka lat temu?
Mniej heroicznie niż autorzy komiksu.


"Origin" i Postać
Nie wiem jak miałby na imię, to sprawa wtórna. Nazwijmy go Marcin, bo dlaczego nie?
Według mnie Marcin powinien być sierotą lub nie znać swoich rodziców. Dlaczego? Po pierwsze, to wiele upraszcza- rodzina przeszkadza w późniejszym prowadzeniu podwójnego życia, po drugie to świetny powód dla którego bohater będzie musiał szukać własnej tożsamości, po trzecie to dobry wątek do rozwijania później. Wiem, to trochę oklepane (sieroty m.in.: Peter Parker, Bruce Wayne, Kal El), ale tu chciałem wprowadzić coś co odróżnia mojego bohatera od innych. Jego rodzice zastępczy to nie są dobrzy ludzie. Inaczej niż w przypadku Cioci May u Parkera i Alfreda u Wayne'a, Marcin nie ma takiej osoby, dzięki której może liczyć na pomoc i wsparcie w najtrudniejszych momentach swojego życia. Był dzieckiem, które dorastało bez rodzicielskiej miłości w piekle dysfunkcyjnej może nawet patologicznej rodziny zastępczej. Rola jego przybranych rodziców ogranicza się tylko do awantur i poniżania.
Dodatkowo mój bohater nie dorasta w wielkomiejskiej Warszawie. To byłoby zbyt łatwe. Biały Orzeł braci Kmiołek jest na wskroś "warszawocentryczny", to następna rzecz jaka mi trochę w nim przeszkadza. Rozumiem, że Polska to taki trochę Meksyk, bo wszystko co ważne dzieje się w mieście Meksyk, więc w sumie Polska mogłaby się nazywać Warszawa, ale nie znaczy że musi mi się to podobać i nie mogę z tym walczyć. Mój biały orzeł może głównie w Warszawie działać (bo wiadomo, że głównie tam będą dziać się ważne rzeczy a poza tym to mniej-więcej centrum kraju), ale nie będzie Warszawiakiem lub Warszawianinem. Ktoś mi kiedyś tłumaczył różnicę, ale nie zapamiętałem. Mój człowiek-symbol będzie "słoikiem". Kimś z wielkich blokowisk, ale mniejszego miasta dławionego przez szarą betonową beznadzieję, kimś kto przyjeżdża do stolicy znaleźć miejsce dla siebie.
Naturalną koleją rzeczy w takim przypadku jest jego bunt przeciwko wszystkiemu i wszystkim. Regularnie ucieka z domu i wyjeżdża z podobnymi jemu przyjaciółmi na koncerty punkowe w całej Polsce. Jest chudym (nie szczupłym) brunetem o bladej cerze. Nosi czarną ramoneskę z agrafkami i ćwiekami, podarty i rozciągnięty T-shirt, ciasne postrzępione dżinsy, na głowie irokez- cały ten jazz. Grunt to bunt. Zaczyna wdawać się w bójki.z neofaszystami i z policją. Swoją niepozorną posturą wprowadza przeciwników w błąd, wtedy oni go nie doceniają, a on dominuje nad nimi szybkością i agresją. Rzuca się zwykle w sam środek zamieszania jakby nie znał strachu, a może po prostu tak jakby tego potrzebował, jakby sprawiało mu to przyjemność. Wkrótce zaczyna być znany właśnie z tego powodu. Bójki są coraz częstsze, coraz bardziej poważne.
I wtedy pojawia się przeciwnik, który wyraźnie góruje nad nim siłą i masą. Obrońca czystości białej polskiej rasy, miłośnik chleba i igrzysk. Nawet z takimi Marcin najczęściej dawał sobie radę. Jednak w czasie walki zauważa, że mięśniak walczy tak jakby się w ogóle nie starał, jakby nie był to dla niego żaden wysiłek Ze starcia z nim Marcin wychodzi solidnie pokiereszowany. Przypadkiem dowiaduje się później, że od jakiegoś czasu nasz schab, kark czy jak tam go nazwać stał się bez porównania silniejszy, a jednocześnie przestał chodzić na siłownię. Marcin domyśla się, że może chodzić o jakieś niedozwolone środki, którymi faszeruje się nasz Prawdziwy Polak, więc zaczyna go dyskretnie obserwować i śledzić. Wkrótce odkrywa, że raz na jakiś czas, najczęściej przed dużym meczem spotyka się on w odludnych miejscach z jakimś tajemniczym mężczyzną ubranym w szare, lekko zaniedbane ubrania. Mężczyzna przekazuje coś ulicznemu bokserowi/zapaśnikowi w zamian za pieniądze. Potwierdzałoby to teorię Marcina o substancjach podobnych do sterydów, anabolików, hormonów wzrostu itp, gdyby nie to, że w każdym z tych przypadków następuje drugie spotkanie, w czasie którego następuje przekazanie dziwnego zawiniątka w drugą stronę tym razem bez opłaty. Przy następnej wymianie coś idzie nie tak. Osiłek nie chce oddać tego co ma, mało tego chce zwrotu wszystkich pieniędzy, które wydał wcześniej. Chce wymusić to siłą, którą dysponuje. Mężczyźnie o wyglądzie bezdomnego bardzo zależy na zwrocie przedmiotu, więc na początku próbuje rozmawiać, przekonywać, mimo że jest przyparty do muru. Kiedy dochodzi do użycia przemocy Marcin ujawnia się wychodząc ze swojego bezpiecznego miejsca. Chce pomóc mężczyźnie, który wyraźnie nie ma szans w starciu z takim przeciwnikiem. Wtedy sytuacja zmienia się diametralnie. Mężczyzna dosłownie znika żeby w ułamku sekundy pojawić się za siłaczem i zadać mu cios. Wprawdzie to nie wywołuje żadnego efektu oprócz rozjuszenia napastnika. Marcin staje jak wryty. Pierwszy raz widział coś takiego. Nie był w stanie określić nawet czego dokładnie był świadkiem.Obdarty mężczyzna zdał sobie sprawę, że sam nie jest w stanie poradzić sobie z takim Goliatem i znowu w mgnieniu oka znajduje się przy Marcinie i wciska mu w rękę jakiś przedmiot zawinięty w kawałek papieru. Kilkoma słowami wyjaśnia co ma zrobić. Każe mu rozpakować zawiniątko zacisnąć w pięści to co jest w środku, podejść do agresora, podskoczyć najwyżej jak tylko umie i uderzyć z całych sił. Marcinowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Nie było czasu by kwestionować słowa obdartusa, nie po tym co widział. Podbiegł i podskoczył. Ze zdziwieniem zauważył, że uniósł się w powietrze kilka metrów. Zaskoczyło to również przeciwnika, który przez ułamek sekundy stał z rozdziawioną niemądrą gębą. To wystarczyło Marcinowi, który w drodze w dół zadał potężny cios powalający draba na ziemię pozbawiając go przytomności.

Krótka przerwa.
Właśnie zdałem sobie sprawę, że wdałem się w szczegóły akcji zamiast pisać ogólnie o założeniach postaci i świata. Wynika to z tego, że niektóre elementy historii przemyślałem bardziej, a inne w zarysie. Nie napisałem scenariusza. To mój pierwszy raz jak spisuję te pomysły (uwaga! to pierwszy z kilku), które gdzieś uleciały z powodu braku konsekwencji bądź niskiej samooceny.
Będę zmuszony rozbić to na kilka części.
Koniec przerwy.

Tajemniczy mężczyzna natychmiast podbiegł do nieprzytomnego osiłka i zaczął szukać czegoś na jego klatce piersiowej pod koszulką. Marcinowi wydało się to dziwne dopóki nie zobaczył krzyża z taśmy klejącej naklejonej na piersi mięśniaka. Pod taśmą klejącą był mały przedmiot- sześciokątna mała brązowa płytka z dziwnym symbolem zbliżona symbolem do klocków z literami ze Scrabble. Marcin otworzył pięść i zdał sobie sprawę, że od kilku już sekund ściskał identyczny przedmiot w dłoni. Różnił się tylko symbolem. Szary zaniedbany jegomość ostrożnie odlepił paski taśmy starając się nie dotykać płytki. Wyjaśnił Marcinowi, że znalazł kostki jakiś czas temu i nie wiedząc co czyni przerobił jedną z nich na wisiorek, który nosił na rzemyku. Po jakimś czasie w dramatycznych okolicznościach dowiedział się o swoich zdolnościach i odkrył, że zdolności zwiększają się proporcjonalnie do czasu bezpośredniego kontaktu z obiektem. Przypadkiem zauważył, że już go nie potrzebuje. Początkowo używał swojego daru jako sposób na uzyskanie szybkich pieniędzy. Założył małą firmę kurierską i przez jakiś czas był najszybszym dostawcą małych przesyłek w regionie. Wszystko było idealnie do czasu kiedy został przyłapany na gorącym uczynku przez konkurencję, której szef miał powiązania ze zorganizowaną grupą przestępczą. Porwano mu. Żonę i kazano dokonywać kradzieży i przemytów. Po jakimś czasie Udało mu się uwolnić żonę, ale doskonale wiedział, że to nie załatwia sprawy, że będą go szukać. Dlatego postanowił sfingować swoją śmierć. O intrydze miała nie wiedzieć nawet jego żona. Kiedy wylądował w obcym mieście nie mógł liczyć na nikogo ani ujawnić swojej tożsamości. Postanowił, że będzie w tajemnicy za odpowiednią opłatą wypożyczał kostkę dającą siłę. Wszystko szło jak po maśle. Osiłek płacił a potem oddawał kostkę dzięki czemu efekty jej działania nie stawały się permanentne i niezależne od posiadania obiektu. Współpraca układała się dobrze, oczywiście do czasu, czego Marcin był właśnie świadkiem. Mężczyzna chciał żeby Marcin wziął sobie do serca jego tragiczną historię, bo chciał przekazać mu kostkę, którą Marcin już trzymał w ręku.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
Przypominam, że jest to moja mocno opóźniona reakcja na:
https://www.facebook.com/BialyOrzelPolskiSuperbohater
http://www.wizuale.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz