poniedziałek, 1 grudnia 2014

libertyni kontra konserwy


Politolodzy i socjolodzy w Stanach i w Polsce mówią raczej zgodnym głosem- takiego podziału i wrogości liberałów i konserwatystów nie było chyba nigdy.
Można powiedzieć to przesada, która jest charakterystyczna dla nowoczesnych środków przekazu, ale jeżeli mieliście ostatnio okazję spierać się z kimś światopoglądowo to chyba odczuliście to w jakimś stopniu.
Politycy przerzucają się winą za "polaryzację" społeczeństwa, a ja zastanawiam się czy to nie jest przypadkiem całkowicie naturalnym procesem.
Ogólnie zgadzam się z komikiem Chrisem Rock'iem, który powiedział w jednym ze swoich stand-upów, że jeżeli ktoś określa się jednoznacznie jako zdecydowany liberał lub jako stuprocentowy konserwatysta jest po prostu dupkiem. Dlaczego? Bo nikt jeżeli chodzi o poglądy nie jest tak "spolaryzowany". Mamy przecież różne podejście do różnych zagadnień. Są sprawy, które traktuję bardziej swobodnie, a inne bez obowiązującej powszechnie tolerancji. Jak każdy. Podziały, do których zdążyliśmy już przywyknąć nie są niczym innym jak mechanizmami post -plemiennymi, które są naturalnym objawem ludzkiej potrzeby przynależności i identyfikacji z grupą. Naturalne? Tak! Ale czy to oznacza, że dobre i/lub pożyteczne? Oczywiście jeżeli dla kogoś wielką wartością jest wolność przekonań i zdrowy rozsądek to zdecydowanie nie. Jeżeli jesteśmy wychowani w jakiejś tradycji i/lub kulturze to przeciwstawienie się temu "ustawieniu domyślnemu" wymaga wiele odwagi, siły i samozaparcia. Łatwiej iść razem z plemieniem.
Jest takie wyrażenie, które mówi o tym, że można się "pięknie różnić". Czy jeszcze potrafimy? Chyba nie, bo obie strony mają swoich ekstremistów, którzy okopali się na swoich pozycjach i regularnie drażnią drugą stronę zrażając do siebie nawet bardziej umiarkowanych.
Na pewno nie pomaga przewrażliwienie w obu obozach, które objawia się tym, że obie strony szukają z jakiego powodu można by się tu oburzyć. Przykładem takiej sytuacji jest dla mnie sprawa krzyża na Giewoncie. W ostatnim- niestety znowu kontrowersyjnym spocie promującym Polskę pokazano m.in. ten szczyt oczami dziecka, które dostrzega tę mityczną stronę rzeczywistości i za pomocą CGI przedstawiono go jako prawdziwego gigantycznego śpiącego rycerza oczywiście bez krzyża na nosie. Konserwatyści na to: "Taki szczyt to szczyt szczytów! A gdzie krzyż?"
Przykład z drugiej strony ideologicznej barykady to sprawa tzw. "Shirtgate". Chodzi o hałas przede wszystkim w Internecie wywołany przez zbulwersowane aktywistki nazywające siebie feministkami, które nie mogły bezczynnie siedzieć i patrzeć na to jaką koszulę ma na sobie naukowiec Matt Taylor, naukowiec kierujący zespołem badaczy, dzięki któremu ludzkość dokonała kolejnego wielkiego kroku w eksploracji kosmosu i badania wszechświata. Europejska Agencja Kosmiczna zorganizowała konferencję prasową, żeby pochwalić się lądowaniem sondy Rosetta na komecie . Można dyskutować i rozwodzić się nad wyczuciem smaku i doborem właściwej garderoby na taką okazję, ale nie to spowodowało całą awanturę.
Materiał, z którego jest uszyta koszula, którą miał na sobie (koszula widoczna tutaj: http://imgur.com/gallery/L8ytsIU) to kolaż rysunków wielu kobiet w bikini. Nie całkowicie nagich, tylko roznegliżowanych w stylu pin-up. Rozpętała się taka nagonka, że naukowiec przepraszał za koszulę w mediach ze łzami w oczach. Pominięto całkowicie fakt, że koszulę zrobiła mu w prezencie kobieta, jego przyjaciółka, że prezentując taki wizerunek (koszula, tatuaże) zrywa z wizerunkiem naukowca nudziarza i sztywniaka, co jest bardzo pedagogiczne i pozytywne, no i przede wszystkim (CHOLERA JASNA!) na drugi plan zeszła sprawa samego lądowania przyćmiona przez koszulę z laskami w bikini.
Jeżeli chodzi o sprawę Giewontu na pewno zabrakło minimum umiejętności wczucia się w koncepcję spotu, a w przypadku koszuli luzu i dystansu.
W obu przypadkach zabrakło na pewno trochę dobrej woli. Mam wrażenie, że są ludzie przeczesujący media i szukający powodu, dla którego można wszcząć ideologiczną awanturę.

W Polsce w tych wszystkich dyskusjach przeszkadza przede wszystkim sposób dyskusji, w którym zamiast koncentrować się na sprawach merytorycznych za chwilę możemy usłyszeć że nie jesteśmy prawdziwymi Polakami i jesteśmy zdrajcami na rzecz ruskich albo szwabów.

Moja mama zawsze mówiła mi i mojemu bratu, żebyśmy nigdy nie dali się omamić jakiejś ideologii, więc siłą rzeczy zawsze starałem się być gdzieś na środku i kierować się zdrowym rozsądkiem i własną oceną sytuacji.
Wychodziło mi to tylko na dobre bo byłem przez te wszystkie lata o wiele rzadziej oburzony niż inni. I dobrze mi z tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz