niedziela, 7 grudnia 2014

My Polacy złote ptacy




Znacie to uczucie, kiedy wymyślicie coś, nie zrealizujecie tego, a za jakiś czas dowiadujecie się, że ktoś to zrobił, ale efekt jest nie do końca tak fajny jak sobie wyobrażaliście?
Nie?
W takim razie to tylko ja.
Kiedy dwa lata temu dowiedziałem się, że powstał komiks z polskim superbohaterem Białym Orłem (http://www.wizuale.com/) zrobiło mi się jednocześnie przykro i jednocześnie ucieszyłem się. 
Ucieszyłem się przede wszystkim z tego powodu, że ktoś w Polsce odważył się zrobić komiks superbohaterski, a nie tylko jego parodię jak to do tej pory bywało. Przykro dlatego, że jako wewnętrzny eskapista chodziłem z tą postacią w głowie od co najmniej 5 lat. Zdążyłem się do niej przywiązać i 
Po drugie zobaczyłem okładkę komiksu i zawiodłem się. Autorzy (Bracia Kmiołek- Maciej i Adam) podążyli ścieżką amerykańską oddając hołd swoim bohaterom z Marvela i DC, a nie stworzyli nowej wartości. 
Naszła mnie taka myśl, że to jak z polskim rapem, który według mnie nie mógł przez bardzo długi czas wykształcić swojego charakterystycznego brzmienia, podgatunku (jak na przykład rap brytyjski) i zdawać się mogło, że wykonawcy po prostu podejmowali wybór- wschodnie wybrzeże czy zachodnie wybrzeże USA albo Francja. Był taki czas, że kawałek rapowy bez charakterystycznego sampla smutnych skrzypek nie liczył się w ogóle.
Tak według mnie na pierwszy rzut oka jest z Białym Orłem. Próbujemy być za bardzo amerykańscy i trochę wyglądamy jak Cezary Pazura w "Szczęśliwego Nowego Jorku".

Od razu zaznaczam, że tak bardzo było mi przykro, że nie przeczytałem ani jednego całego odcina Białego Orła, więc teoretycznie wypowiadam się teraz jak oburzeni prawicowi politycy na temat obrazoburczego filmu: "Nie widziałem, ale nie podoba mi się". 

Co jest w Białym Orle dobre?
Bez wątpienia wykonanie techniczne- bardzo dobre rysunki trzymające poziom- oczywiście nie są nowatorskie lub ekstrawaganckie, ani charakterystyczne jak na przykład rysunki moich ulubionych- Steve'a McNiven'a (http://mcnivenart.tumblr.com/) i Leinil'a Yu (http://leinilyu.tumblr.com/), ale są naprawdę solidne.
Chylę czoła przed autorami również dlatego, że próbują stworzyć coś na kształt własnego uniwersum wprowadzając kolejne bardziej lub mniej niesamowite postacie. W końcu bohater nie może istnieć w próżni.

Co na pierwszy rzut oka (obiecuję przeczytać i potwierdzić bądź zaprzeczyć później) nie spodobało mi się?
Poczytałem trochę o komiksie i:
"origin story"- Aleks (dlaczego nie "Aleksander" lub "Olek"? Dobrze, że nie "Alex") Poniatowski to facet, który wypada z okna wieżowca i nie ginie. Hmmm. Nie rozumiem jak to może być powodem przemiany. Czytam skrót dalej. Cztery lata później dostaje mocy dzięki serum super-żołnierza wynalezionym przez jego ojca.
Moment przerwy- Supersoldier serum z Kapitana Ameryki to jedno z największych osiągnięć Dr. Erskine'a, naukowca, któremu udało się uciec Niemcom w czasie II Wojny Światowej i opracować najlepszą wersję serum dla aliantów. Działanie serum spowodowało, że chuchro i wymoczek Steve Rogers stał się idealnym fizycznie człowiekiem znanym jako Kapitan Ameryka. Serum nie weszło do masowej produkcji, bo Erskine zabrał jego tajemnicę do grobu, ponieważ został zastrzelony przez faszystowskiego agenta tuż po podaniu dawki Rogersowi. Więc w Marvelu są dwie osoby, które zostały przez to serum ulepszeni- faszysta Red Skull, który dzięki niedopracowanej jeszcze wersji serum został oszpecony czerwonym czerepem i Kapitan Ameryka, człowiek-symbol.
W Białym Orle serum produkowane jest przez firmę Tech Corp (bardzo, ale to bardzo mało oryginalna nazwa korporacji, ale w sumie nasza rzeczywistość również obfituje w "Polfirmexy"), więc teoretycznie takich orłów może być od groma, bo ruszyła już masowa produkcja idealnych szeregowców. To zły pomysł, chyba, że na tym oparta jest fabuła- na walce z korporacją. 

Postać- Poniatowski to dziedzic bogatej rodziny, współwłaściciel Tech Corp (nie mogę przejść do porządku dziennego z tą naprawdę fatalną generyczną nazwą). Kiepsko (IMHO) panowie Kmiołek to wymyślili. To czego potrzeba, żeby publiczność polubiła bohatera to stworzenie możliwości identyfikacji z nim. To sekret wielkiego sukcesu Spider-man'a (poprawnie pisze się z myślnikiem). Peter Parker to niepewny siebie młody chłopak ledwo wiążący koniec z końcem, a jego "kostiumowe" problemy to tylko wierzchołek góry lodowej. Sprawy sercowe, rodzinne, konflikty z przyjaciółmi. Właśnie z Peterem Parkerem identyfikowali się młodzi czytelnicy. Sławni superbohaterscy dziedzice wielkich fortun Tony Stark i Bruce Wayne (Ironman i Batman jakby ktoś nie wiedział) to zupełnie inna sprawa. Pierwszy został stworzony umyślnie jako obrzydliwie bogaty spadkobierca konsorcjum, które powstało przede wszystkim dzięki produkcji i handlowi bronią. Stan Lee stworzył go w czasach wojny w Wietnamie kiedy środowiska kontrkulturowe piętnowały koncerny zbrojeniowe za czerpanie korzyści z konfliktów zbrojnych. Stan the Man wyraźnie powiedział, że chce stworzyć uosobienie tego czego młodzi ludzie w tamtych czasach nienawidzili. Jego słowa (cytat niedokładny tak jak tłumaczenie): "Stwierdziłem, że to będzie niezła zabawa, stworzyć postać, której nikt na początku nie będzie lubić, wepchnąć im ją do gardła i sprawić by ją pokochali." W komiksie pokazano przemianę Starka z playboya, którego niespecjalnie obchodziło skąd pochodzą jego miliardy w bohatera próbującego nadrobić heroizmem to co jego firma robiła przez wiele lat. Pamiętacie w filmie jak wraca z jaskiń najprawdopodobniej Afganistanu (w komiksowym oryginale to był daleki wschód- zasugerowany Wietnam) i ogłasza na konferencji prasowej, że Stark Industries przestaje robić broń? W historii o Ironmanie chodzi przede wszystkim o odkupienie win. 
A Batman? No cóż. Nasz nietoperz jest bezpośrednią kalką z Zorro, który był znanym zamożnym szlachcicem i ten fakt pozostał niezmieniony.
Ale wracając do kwestii identyfikacji z bohaterem- Polacy mają chyba problem z identyfikowaniem się z bogatymi właścicielami korporacji, więc to chyba pomysł chybiony.

Symbol- Dlaczego Biały Orzeł, a nie jakiś inny mroczny mściciel? Kiedy ja zacząłem wyobrażać sobie polskiego superbohatera białego orła to zacząłem to robić dlatego, że po raz pierwszy zrozumiałem i polubiłem postać Kapitana Ameryki. Ta postać ze stajni Marvela jest bardzo często niezrozumiana i wyśmiewana przez Europejczyków, których drażni przesadny Amerykański patriotyzm, który dla nas po doświadczeniach z nacjonalizmami jest co najmniej podejrzany. 

Zrozumiałem, że Steve Rogers to człowiek symbol. Ze słabeusza, który w szkole był nękany przez silniejszych łobuzów wyrósł na obrońcę słabszych (tak jak Ameryka). Już w swoich początkach uosabiał to co w Ameryce najszlachetniejszego. Kapitan Ameryka walczył z nazistami na długo zanim USA oficjalnie przystąpiła do wojny. Dlaczego? Większość osób piszących scenariusze i rysujących komiksy w tamtych czasach było Żydami. Stan Lee to tak naprawdę Stanley Lieber. Więc to dla nich Kapitan walczył o sprawiedliwość dla uciskanych w imię amerykańskich ideałów wolności i równości. Również dlatego ma na sobie ten dosyć cyrkowy, niepraktyczny, trójkolorowy kostium. Jest symbolem, a symbole mają poruszać i inspirować. Żołnierze na polu walki mieli widzieć jego gwiazdy i pasy i miało im to dodawać pewności siebie w walce z trudnym przeciwnikiem. Steve stał się Kapitanem z powodów propagandowych. W filmie fabularnym jest to świetnie pokazane- wysocy rangą oficerowie każą pierwszemu w dziejach udanemu eksperymentowi nad udoskonaleniem człowieka brać udział w wodewilowych numerach z tancerkami na scenie.
Pewien mój znajomy- totalny ignorant jeżeli chodzi o komiksy powiedział mi kiedyś dusząc się wprost ze śmiechu, że Kapitan Ameryka to jedyny superbohater który za broń ma tarczę. Hahahaha. Nie zrozumiałem zupełnie dlaczego to dla niego było śmieszne. Przecież to oczywiste. Kapitan został z rozmysłem zaprojektowany jako postać, która broni. Broni więc ma tarczę. Znowu symbol.
Kapitan Ameryka jest ciekawą postacią również dlatego, że jest postacią wyjętą ze swojego czasu. W wyniku wypadku na biegunie północnym został zamrożony w lodowcu, a jego udoskonalona fizjologia zmieniła to po prostu w hibernację (coś jak lunatyzm u naszego 2-latka!). W związku z czym mamy w naszych czasach faceta z lat 40tych. To po pierwsze kopalnia gagów po drugie idealne zwierciadło do autorefleksji. Steve to idealista. Pochodzi z czasów kiedy do wojska i na wojnę szło się na ochotnika z poczucia obywatelskiego patriotycznego obowiązku. Przed eksperymentem z serum Rogers próbował wielokrotnie zaciągnąć się do różnych zbrojnych formacji, podając nawet nieprawdziwe informacje. Był zbyt słaby fizycznie. Autentyczne przypadki, kiedy młodzi Amerykanie kłamali na temat swojego wieku, żeby koniecznie dostać się do armii to fakt historyczny. Takie były czasy. Ci sami, którzy śmieją się z Kapitana Ameryki niech spojrzą na naszych powstańców z 1944. Taka była moralność. Trochę romantyczna, trochę niepraktyczna, taka z XIX w. jeszcze.


Więc w takim zwierciadle oglądać możemy naszą nowoczesną moralność i problemy społeczne. W drugim filmie fabularnym z Kapitanem w roli głównej Steve wyraża swoje niezadowolenie z planów Nick'a Fury'ego, żeby inwigilować obywateli, którzy mogą stać się mogą zagrożeniem. W wielkim "crossover event" (wydarzenie w uniwersum, w którym biorą bezpośrednio bądź pośrednio wszyscy superbohaterowie) Marvela sprzed kilku lat o nazwie "Civil War" ma miejsce podobna sytuacja. Po traumatycznym wydarzeniu, w wyniku którego przez nieostrożność jednego z młodych i mniej doświadczonych superbohaterów (Speedball), który nie był w stanie powstrzymać wybuchającego (Nitro) przestępcy, z powierzchni ziemi znika cała szkoła podstawowa wraz z zawartością i częścią miasta. Oburzenie społeczeństwa powoduje że rząd USA czuje, że musi coś zrobić i wprowadza ustawę, która zobowiązuje wszystkich potencjalnych posiadaczy niezwykłych umiejętności do rejestracji i ujawnienia swojej tożsamości. Społeczność herosów dzieli się na dwa obozy- pro- z Ironmanem na czele i anty- z Kapitanem. To jeden najlepszych cyklów jaki czytałem. Odnosi się do kwestii prywatności i bezpieczeństwa w nowoczesnym społeczeństwie. Steve tak bardzo wierzy w to, że jest to pogwałcenie podstawowych wolności obywatelskich, że walczy o sprawiedliwość przeciwko swoim niedawnym towarzyszom i przyjaciołom. Trzecia część filmu fabularnego z Chrisem Evansem w roli Rogersa nosi właśnie podtytuł "Civil War", więc będzie ciekawie.
W finale "Wojny domowej" Steve Rogers ginie od kuli zamachowca na schodach budynku sądu, kiedy jest doprowadzany na proces (umiera tylko pozornie, ale i tak było to duże wydarzenie). Potem powraca, ale już nie jako Kapitan. Funkcję Kapitana przejmuje jego młodszy towarzysz z czasów II Wojny Światowej Bucky Barnes, który przez kilkadziesiąt lat był poddawany praniu mózgu i wykorzystywany przez KGB jako zabójca i hibernowany między zleceniami (dlatego się nie zestarzał). Kiedy Steve uwalnia Buckiego z psychicznej niewoli ten ostatecznie zostaje nowym Kapitanem Ameryką. Już innym niż ten poprzedni. Bucky oprócz tarczy używa również pistoletu. To również symbol zmiany podejścia Ameryki do konfliktów i wrogów. W tej chwili Kapitanem jest Falcon, czarnoskóry skrzydlaty przyjaciel Steve'a. Marvel reaguje na bieżąco na gorące kwestie społeczne i tłumaczy je na język komiksu superbohaterskiego.

Podsumowując Kapitan to symbol narodu, kraju i tego przez co przechodzi on obecnie. To świetny sposób na budowanie postaci i jej przemian.
Czy Biały Orzeł takim symbolem jest?
Nie mam takiego odczucia.

Kostium i umiejętności- jak tylko zobaczyłem okładkę cichuteńko jęknąłem. Większość superbohaterów została wymyślona dość dawno(lata '60, '70), a ich stroje były wzorowane na kostiumach cyrkowych siłaczy. Jak pokazać siłę bohatera? Za pomocą imponujących mięśni oczywiście. A żeby te mięśnie było widać, strój musi być obcisły. Bohaterowie wymyśleni na przełomie XX i XXI wieku rzadko kiedy mają specjalne kostiumy, które zwykle kojarzą się nam z superbohaterami. To zwykle albo zwyczajne stroje uliczne, albo funkcjonalne specjalne wyposażenie, które albo jest zbroją albo przypomina strój sportowy. Generalnie odchodzi się od peleryn. Dlaczego?
Bo dla zwykłego odbiorcy są po prostu śmieszne. Dlatego Biały Orzeł w biało-czerwonym kostiumie nie wygląda ani wiarygodnie ani nowocześnie. Nie mogłem zrozumieć dlaczego ma czerwone W na klatce piersiowej- potem domyśliłem się, że to ma wyglądać jak ptak.
Druga rzecz, która sprawia, że na twarzy widzów, którzy nie są obeznani z konwencją superbohaterską pojawia się ironiczny uśmiech to latanie. Ze zdziwieniem odebrałem reakcję widowni pierwszego "Matrixa", która rozbawieniem skomentowała finałową scenę, w której Neo odlatuje szybko w kierunku kamery.
Nie rozumiałem tych śmiechów wtedy i nie rozumiem dzisiaj. Po pierwsze- jasno jest powiedziane, że Wybraniec potrafi w wirtualnym świecie Matrixa naginać i łamać zasady nim rządzące na przykład grawitację. Po drugie- jestem pewien, że większość osób zapytana o jakąś nadludzką umiejętność wybrałaby właśnie latanie. To nasz niedościgniony cel- samodzielny lot, wrażenie wolności. Zapytajcie pilotów jakim wspaniałym uczuciem jest pilotowanie samolotami i helikopterami. Teraz wyobraźcie sobie, że nie potrzebujecie do tego żadnej maszyny.
Wracając do Białego Orła- wczoraj ze zgrozą dowiedziałem się, że Poniatowski nie zyskał dzięki serum umiejętności latania. Lata dzięki odrzutowym butom. To naprawdę niekonsekwentne moim zdaniem.
Bracia Kmiołek zrobili amalgamat superbohaterów, a nie wymyślili swojego. Maska jak z Batmana, serum jak z Kapitana Ameryki, odrzutowe buty jak z Ironmana. Moim zdaniem to nadużycie. Nie powinien latać.
Jeżeli już ma siłę i wytrzymałość to mógł stać się kimś innym niż orłem. Przy dostępie to tak wysokiej technologii jak buty które dają umiejętność lotu to, aż dziw że tego serum potrzebował. To trochę na siłę.

Takie mam powierzchowne zastrzeżenia do pierwszego polskiego superbohatera Białego Orła.

Jak ja wyobrażałem sobie mojego Białego Orła?
W następnym poście opiszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz